Pewnie pomyślicie – co? Jak to? Kobieta będzie nam pisała o brodzie? Może to jakaś niechlubna naśladowczyni Conchity Wurst?
Panowie – spokojnie. O brodzie wiem wszystko. Mam w domu własnego brodacza, którego – nie chwaląc się – nieraz ratowałam z wielu „brodatych” opresji.
Zapuszczacie brodę? Chcecie zapuścić brodę? Macie brodę i chcecie wiedzieć jak o nią dbać? Nie mogliście lepiej trafić. Nikt nie powie Wam lepiej, jakie brody podobają się kobietom niż…druga kobieta:) Nikt nie powie Wam więcej o włosach i ich pielęgnacji niż jakaś babka, dla której włosy to pasja.
Obiecuję: będę rzeczowa. Będę konkretna. Będę ambasadorką waszych zarostów 🙂 Zaczynamy!
Zapuszczanie brody – rzecz dla twardzieli
Nie. To nie jest tak, że gdy postanawiacie mieć wygląd drwala, Wikinga, czy Iwana IV Groźnego, to po prostu pożegnacie się z golarką i „samo się zrobi”. Poniekąd tak, bo zarost będzie rósł i rósł, ale pewnie zależy Wam, żeby ta broda była przedmiotem dumy i obiektem kobiecych westchnień. Warto od początku się nią zająć, aby nie wyglądać jak pustelnik niemający w domu lustra i aby nie straszyć dzieci dzikim zarostem.
Jak rośnie broda?
Ogólnie – jak każdy inny włos. Sekret nie polega na tym, jak, lecz…gdzie 🙂 My, kobiety trochę wiemy, co Was czeka (też depilujemy to i owo, i wiemy, na co się zanosi). Powiem Wam od razu, że broda rośnie… dosyć boleśnie. Ale to dlatego wielu facetów nosi ją później z taką dumą. Długa, gęsta broda to jak minitest męstwa.
Oczywiście nie kuje i nie swędzi od razu.
Zapuszczanie brody – etap pierwszy
Na początku wchodzicie w „etap dandysa”: taki beztroski, kilkudniowy zarost, który wygląda lekko szelmowsko i niedbale, a dla wielu kobiet (uwaga!) pociągająco. Rodzina będzie pytała „coś ty taki nieogolony”. Ty dzielnie trwasz w postanowieniu i wyobrażasz sobie Ragnara Lothbroka machającego mieczem. Super. Dandys jest beztroski i odlicza dni do brody jak u ZZ Top. To właśnie pierwszy, luźny etap wzrostu Waszej brody.
Zapuszczanie brody – etap drugi
Tymczasem nadchodzi etap drugi. Pewnego dnia zbudzicie się rano i… ręka zadrży Wam nad golarką. Dlaczego? Nagle okazuje się, że dłuższe niż zwykle włoski zaczynają kłuć. Drapać. Skóra, która do tej pory dzielnie się trzymała, też nagle zaczyna się wysuszać. Wielu facetów naprawdę zaczyna wówczas poprzypominać Wikingów: chodzą i wydają złowróżebne pomruki, tudzież tłumią…albo i nie tłumią…niezłą wiązankę słów niecenzuralnych. Wasze kobiety zaczynają myśleć, że w istocie dopada Was zezwierzęcenie i że któregoś dnia wrócicie do domu z upolowaną własnoręcznie zwierzyną.
A broda kuje. Skóra swędzi, łuszczy się, piecze. Moja życiowa rada: trzymajcie wówczas swoją szyję i brodę z dala od: zamków błyskawicznych, szalików i golfów. Później podziękujecie:)
To bardzo trudny etap. Nagle wizja brodatego drwala się rozmywa: wielu z Was pewnie przypomni sobie, że przecież znacie więcej kolesi bez brody: żyją i się tak nie meczą. Gdyby ten zarost tak nie DRAŻNIŁ. I gdyby nie przypominał pustynnego suchotnika…
Teraz wkraczam ja: wcale nie musi swędzić, piec, podrażniać. Już na tym etapie trzeba wprowadzić odpowiednią pielęgnację zarostu. Może nie wiecie, ale dobra pielęgnacja zaowocuje w przyszłości nie tylko miękkim i naprawdę konkretnie wyglądającym zarostem, ale również może znacznie go zagęścić.
Rozwiązanie jest proste i w zasadzie jedno. Składa się z 3 słów: OLEJEK DO BRODY. Jestem pewna, że używały go wszystkie krasnoludy z Ereboru, rycerze króla Artura i… Chuck Norris.
Mówiąc jednak poważniej: olejek do brody to substancja, która skupia się na kilku aspektach pielęgnacji:
- działa na skórę, nawilża ja, zmiękcza, działa antyseptycznie i sprawia, że wygląda znów po ludzku
- działa na włosy – nawilża je, odżywia, zmiękcza i sprawia, że nie są już tak uciążliwe. Kilka dni olejowania brody i Wasze kobiety przestaną się od Was odsuwać, twierdząc, że „drapiecie”
- pobudza cebulki i włosy do wzrostu. Dobry olejek do zarostu jest spryciarzem: jego cząsteczki wnikają w cebulki włosów i pobudzają je do pracy. To sprawia, że Wasza broda rośnie szybciej i zagęszcza się tak, by nie groziły Wam nieestetyczne prześwity.
Wystarczy kilka dni i odetchniecie z ulgą. Moim skromnym zdaniem najlepiej już zawczasu znaleźć jakąś dobrą mieszankę naturalnych olejków o właściwościach pielęgnacyjnych. W sieci dostępne są również takie, które pielęgnują i jednocześnie działają na porost włosów.
Zapuszczanie brody – etap trzeci
W ten oto sprytny i prosty (prawda, że łatwy?) sposób wkraczacie w etap trzeci, ostatni i kulminacyjny: ukazała się Wasza broda. Teraz może tylko rosnąć i stawać się dłuższą, aby w końcu osiągnąć swój finalny wygląd i długość (a musicie wiedzieć, że jej długość tak naprawdę zależy w znacznej mierze od genetyki). Jedni z Was mają predyspozycję do brody sięgającej pępka, u innych będzie to po prostu kilkanaście centymetrów, nie ma jednak wątpliwości: jesteście dzielni jak pradawni brodaci łupieżcy:)
Oczywiście na tym etapie też nie można brodzie odpuścić. Olej w dłoń, panowie:)
Włosy potrzebują stałej ochrony i pielęgnacji. Skóra w okolicach żuchwy też ma swoje potrzeby – dociera do niej coraz mniej powietrza i tlenu – musicie jej pomagać. Olejek jest dla brody tym, czym kibicowanie na meczu. Zatem: codziennie rano lub wieczorem starajcie się nałożyć odrobinę oleju na zarost. Minimum raz w tygodniu nałóżcie go na dłużej i wetrzyjcie w żuchwę 😉 – powinien dotrzeć do skóry. Fachowo nazywa się to olejowaniem. Taki olejek najlepiej zmyć specjalnym mydłem do mycia brody.
Reszta (czyli kształt brody) należy już do fryzjera, do Was i do Waszych kobiet:)
Powodzenia, Wikingowie:)
Dodaj komentarz